6 lip 2010

Okolice ...

Art brut ...

Troche senna Lozanna w czasie tych upalnych dni przeglada sie w wodach Lemanskiego jeziora


Wszechobecny elektryczny Kebab zastapil palone czarownice , a co ladniejsze drzwi
z wypolerowanymi klamkami prowadza
wprost na kosztowna kozetke psychiatrycznego analityka.
 Glowna rozrywka  wytatuowanej i zakolczykowanej mlodziezy to jazda dookola
mundialowego telebimu i glosne pierdzenie w plastikowa trabke ...
Jakby naturalna koleja dziejowej "sprawiedliwosci" powstalo wlasnie tu
muzeum ART Brut
(czyli sztuki naturalnie nienaturalnej lub jak kto woli
surowej  nie wypaczonej  teoria i nie uwiklanej w historyczna zaleznosc ..)
Dom sztuki wielkiej rodziny ludzi chorych , nieksztalconych lecz imponujaco pracowitych.
Milo bylo sie schronic przed plamami na sloncu w mrocznych
dokonale wyklimatyzowanych wnetrzach, wypelnionych baaardzo kolorowymi "obiektami"
.. i bylby to kolejny dzien, punktualny i syty (kebab!)  gdyby ...
wlasnie
gdyby nie kilka kartek z zeszytu niejakiej
 Jeanne Tripier
(ur.w Paryzu w 1869 !
a zmarlej w 1944
po dziesiecioletnim pobycie w szpitalu Maison-Blanche)
Jakze niesprawiedliwym pobycie dodajmy .. gdyby te kilka kartek bylo
wystarczajaco-obciazajacym dowodem to
jaki wyrok za swoje gigantyczne murale musialby otrzymac Mark Rothko ?
(po latach tych abstrakcyjnych prob zaledwie
popelnil samobojstwo co nie powinno
chyba nikogo zachecac do podazania dalej ta droga .. )
a przeciez bylby tylko
artystycznie adoptowanym  synkiem  Jeanne Tripier .....
Te kilka kartek
pokrytych kaligraficznym, pelnym arabskich ornamentow
 obsesyjnym rysunko-pismem dotyczacym zarowno codziennych wydarzen jak
mistycznego zbawienia swiata .. to jakby
intymne listy pisane ze swiadomoscia, ze
nikt ich nie odczyta
a moze tylko.. nikt z zyjacych ?
a moze wciaz jeszcze nadzieja przeplatala sie z trwoga i kaze
szczelnie wypelniac pozostale puste miejsca ..
wszystko zanotowac ..uczynic waznym to co napisane.. nieprzemijajacym
Gdy slowa ..zlepki slow .. zaklecia ..ornamenty  zdaja sie juz nie wystarczac
gdy komunikacyjne porozumienie wydaje sie juz niemozliwe
Jeanne zaczyna rozcierac purpurowa krew - tusz
rozciera z lakierem do paznokci ? z piaskiem? kurzem ?
 wlacza do malowanego listu rzeczywistosc .. brud staje sie symbolem brudu ?
nawarstwiana plama kolejnych laserunkow tworzy nagle niemozliwa glebie
w ktorej dojrzec mozna zarowno..
surowe zmielone mieso , juz martwe ..a jeszcze pelne krwi i o dziwo jakby ..wciaz zywe
 lub .. jakby monumentalne wizje stracanych w pozarze aniolow ..
 albo .. wszechswiat dzikich bakterii i powsciagliwych zarazkow 
mozna tez .. ale
 kazdy zapewne sam zobaczy tam to co tylko zechce
precyzja purpurowej plamy
choc to tylko pozolkla kartka papieru
jest dowodem na niewinnosc Jeanne Tripier ....